sobota, 31 maja 2014

JESZCZE O SMOKU WAWELSKIM | Misja Profesora Gąbki


Oto prawdziwa wersja historii Smoka Wawelskiego przez niego samego opowiedziana w książce Stanisława Pagaczewskiego „Misja Profesora Gąbki”:

Smok wygodnie rozparł się w fotelu i zapalił fajkę
– Gdy byłem jeszcze takim klasycznym smokiem, miałem wielu wrogów. Znalazł się między nimi pewien niedorosły mędrek, który podrzucił mi barana nadzianego siarką, szkłem i drutem kolczastym.
– Brr, to okropne – wzdrygnął się Rufinus.
– Kto wie – ciągnął dalej Smok – czy nie dołożył jeszcze musztardy, czosnku i fasolki po bretońsku. Byłem głodny, więc pożarłem tę zakąskę, choć trochę zgrzytała mi w zębach. Skutek był straszny!
– Wyobrażam sobie – jęknął z przejęciem dyrektor rezerwatu.
– To sobie nawet trudno wyobrazić. To trzeba było przeżyć. Ale jakoś przeżyłem – uśmiechnął się Smok – tylko że do dziś nie znoszę baraniny. Moi wrogowie, aby uspokoić mieszkańców miasta, rozgłosili, że wypiłem pół Wisły i rozpadłem się na 1245 kawałków! Na dowód powiesili na Wawelu kilka rzekomo moich kości. Muszę przyznać, że był to nawet niezły chwyt propagandowy… Gdy po długiej chorobie znów wylazłem z jamy na brzeg Wisły, stwierdzili oficjalnie, że to już nie jestem ja, ale jakiś inny, tym razem zupełnie nieszkodliwy Smok. Żeby im nie robić przykrości, ogłosiłem, że odżywiam się ryżem z pomidorami, czemu zresztą jestem wierny aż do dziś.
– A co się stało z tymi kośćmi? – zapytał Rufinus.
– Są tam, gdzie je powieszono – wyjaśnił Smok – ale obecnie wszyscy przewodnicy tłumaczą turystom, że to kopalne szczątki mamuta, co zresztą zgodne jest z prawdą.
Rufinus zamyślił się.
– No dobrze, a jak to było z tymi krakowiankami, które podobno codziennie zjadałeś na śniadanie?
Smok spodziewał się widać tego pytania, rozwarł bowiem paszczę od ucha do ucha i roześmiał się serdecznie.
– Skądże znowu! Po prostu wydawałem je za rycerzy, którzy przybywali z dalekich stron, aby mnie zabić. Każdemu śmiałkowi mówiłem tak: „Bierz babkę i spływaj, ale tak, żeby was nikt nie widział, jeżeli nie chcesz, bym cię pożarł…” Żaden mi nie odmówił. Niektóre z tych dziewcząt zrobiły nawet wielką karierę, jak pewna Elżunia, która została królową Papilocji i wprowadziła w swym państwie minispódniczki. W tamtych czasach nie było jeszcze poczty ani telefonu, wszyscy więc myśleli, że to ja je pożarłem…


Obrazki z II części trylogii Przygody Baltazara Gąbki „Misja Profesora Gąbki”







Obrazki z III części trylogii Przygody Baltazara Gąbki „Gąbka i latające talerze”












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz