poniedziałek, 28 października 2013

PORWANIE BALTAZARA GĄBKI | Inne oblicze smoka wawelskiego



Pomysłowy i dobry Smok Wawelski, elegancko ubrany, obdarzony świetnymi manierami, a przy tym smakosz wykwintnych i zdrowych dań serwowanych przez osobistego kucharza króla Kraka. Czy to możliwe?
Oczywiście, a wszystko to wymyślił Stanisław Pagaczewski, autor książek:
Porwanie Baltazara Gąbki (1965) / serial o tym samym tytule (1969-1970) – 13 odcinków
Misja profesora Gąbki (1975) / serial Wyprawa profesora Gąbki (1978-1980) – 13 odcinków
Gąbka i latające talerze (1979)

Na podstawie dwóch pierwszych książek powstał serial animowany, który stał się prawdziwym hitem i do dzisiaj jest chętnie oglądany.
Oprócz smoka ważnym bohaterem jest zabawny kucharz Bartłomiej Bartolini herbu zielona pietruszka (który często powtarza „Mamma mija!”)  oraz tajemniczy szpieg z Krainy Deszczowców czarny Don Pedro (którego ulubionym powiedzonkiem jest „Karamba!”).
Stanisław Pagaczewski został odznaczony przez dzieci Orderem Uśmiechu.
Ilustracje wykonał Alfred Ledwig.













niedziela, 27 października 2013

SMOK WAWELSKI | Informacje


Pamiątka z Krakowa
 
Smok wawelski mieszkający w Smoczej Jamie, jaskini u podnóża wzgórza wawelskiego od strony Wisły, jest gwiazdą wśród legendarnych smoków w Polsce. Lecz na początku nie łączono go z szewczykiem Skubą, który według znanych bajek zgładził smoka.
Według pierwszego spisanego przekazu Wincentego Kadłubka (XII w.) smoka zgładzili synowie króla Kraka. Użyli do tego celu podstępu, wypchanej siarką skóry bydlęcia. Smok udusił się palącym siarkowym nadzieniem. Bracia poróżnili się i jeden zabił drugiego. Po powrocie do ojca, na zamek, winę za śmierć brata zrzucił na smoka. Gdy po śmierci Kraka został królem, jego zbrodnia wyszła na jaw i został wygnany (można przeczytać tutaj: http://www.sktj.pl/epimenides/legenda.html )
Późniejszy kronikarz Jan Długosz (XV w.) zgładzenie smoka przypisał samemu królowi Krakowi, a waśnie między jego dwoma synami miały nastąpić już po śmierci ojca.
 
Wersja, która do dzisiaj jest najbardziej popularna, opowiadająca o sprytnym fortelu szewczyka Skuby, została spisana przez Marcina Bielskiego (XV w.) renesansowego pisarza i historyka.


 

wtorek, 22 października 2013

SMOK ZE SMOCZEJ JAMY | Wanda Chotomska


 

Za panowania króla Kraka
Zdarzyła się historia taka:
 
W smoczej jamie pod Krakowem
Mieszkał sobie taki smok,
Co na widok stada owiec
Zaraz głośno cmokał: – Cmok!
 
Potem bardzo głośno mlaszcząc
Zjadał owce raz – dwa – … – sześć
I za chwilę kłapiąc paszczą
Patrzył, co by jeszcze zjeść.
 
Całe miasto strach ogarnął.
– Ratuj królu – wołał lud –
Przyszłość się przedstawia czarno,
Ten gad pożre cały gród!
 
W paszczy smoka zginie Kraków,
Więc nas ratuj! Rób, co chcesz,
Ale ratuj swych rodaków,
No i siebie ratuj też!
 
Król się złapał za koronę
I za berło, i za wąs,
Nerwy miał tak roztrzęsione,
Że się z całym tronem trząsł.
 
Lęk ogarnął dworzan wszystkich
I szeptali do swych żon:
– Czas pakować już walizki,
Trzęsie się pod królem tron!
 
Dwór pakował się i płakał,
Wiec rozpłakał się i Krak,
A królewna córka Kraka
Do tatusia rzekła tak:
 
– Królu tato! Zamiast szlochać
Prędko w trąby trąbić każ,
Ogłoś, że, kto zgładzi smoka
Temu rękę córki dasz!
 
Król przez zęby mruknął: – Zgoda!
Bo mu szczękał ząb o ząb,
Trębaczowi trąbkę podał,
A królewna rzekła: – Trąb!
 
Na to hasło stu rycerzy
Wsiadło na rumaków sto,
Wyskoczyli ze swych pierzyn
Krzycząc gromko: – Wiśta! Wio!
 
Każdy w zbroję był zakuty,
Każdy trzymał wielki miecz
I krzyczeli w pół minuty
Przegonimy smoka precz!
 
My jesteśmy tacy dzielni,
Że dzielniejszych nie zna świat!
Gdzie ten potwór, smok piekielny?
Gdzie ta bestia? Gdzie ten gad?
 
Lecz gdy smoka zobaczyli
Taki ich obleciał strach,
Że uciekli skąd przybyli,
Krzycząc tyko: – Och! i – Ach!
 
Smokiem targnął śmiech złowieszczy.
Król jak prześcieradło zbladł,
A Dratewka, dworski szewczyk,
W szewską pasję z miejsca wpadł.
 
Chociaż jestem tylko szewcem,
Lecz pięć klepek w głowie mam.
Pomocników żadnych nie chcę,
Sam smokowi radę dam!
 
Kożuch króla zdjął z wieszaka:
– Przenicuję go raz dwa!
A kucharka króla Kraka
Niech mi miarkę siarki da!
 
Do roboty wziął się zaraz,
Szydło z dratwą puścił w ruch,
Z baranicy już jest baran,
Siarką ma nadziany brzuch.
 
Wziął barana na barana,
Skłonił się królowi w pas
I do smoka poszedł zaraz
Mówiąc: – Na śniadanie czas!
 
Oto danie godne pana,
Palce lizać, co za wikt –
Baraninka nadziewana,
Jakiej jeszcze nie jadł nikt!
 
Smok barana zjadł z nadzieniem,
A że miarkę siarki zjadł
Więc siarczyste miał pragnienie
Przez okrągłych siedem lat.
 
Przez lat siedem wodą z Wisły
Gasił z jękiem pożar szczęk
W ósmym roku stracił zmysły
I z okropnym hukiem pękł!
 
Szewczyk skórę tego smoka
Rzucił do królewskich stóp
I z królewną modrooką
Na Wawelu wzięli ślub.
 
Smoczej skóry było tyle,
Że starczyło na sto lat,
Szył z niej buty znakomite
Szewc dratewka tęgi chwat.
 
Bo choć wziął bogatą żonę
I choć królem potem był
Szewski warsztat miał pod tronem
I poddanym buty szył.

 
Legendę o smoku wawelskim spisaną prozą przez Wandę Chotomską
można odszukać w książce Legendy Polskie.
 

 

Jeszcze inną wersję autorki - słuchowisko muzyczne z piosenkami (Bajki Grajki) - można posłuchać tutaj:


CIEKAWOSTKA:
Występujący w wierszu i opowiadaniu bohaterski szewczyk nazywa się (błędnie) Dratewka, a powinien nazywać się Skuba, według wcześniejszych wersji legendy. Lecz w pierwszym znanym zapisie, wykonanym w XII wieku przez znamienitego kronikarza Wincentego Kadłubka, nie ma dzielnego szewczyka. Synowie króla Kraka zabijają smoka, też podstępem, z użyciem przynęty wypełnionej siarką. A smok dusi się od palącej siarki. 
Ten zapis można przeczytać tutaj: http://www.sktj.pl/epimenides/legenda.html

piątek, 18 października 2013

OGŁOSZENIE (z Krakowa) | Smocza Jama

 (Ten rysunek zrobiłam w 2012 roku,  po wycieczce do Krakowa w czasie letnich wakacji
i został przerobiony na taką ilustrację gdzie smok zieje ogniem - Dora)


Gdy do Krakowa latem raz przybyłam,
takie ogłoszenie tam zobaczyłam:

„Mam dziś NA SPRZEDAŻ lub DO WYNAJĘCIA
(zainteresowanym prześlę zdjęcia),
przestronny apartament na parterze,
z widokiem na Wisłę, most i wieżę;

z pokojem dużym jak jakaś jaskinia;
kuchnią, w której króluje baranina
i sypialnią zaciszną gdzie usypia mrok,
klimatyzacją czynną przez cały rok.

Niepotrzebny budzika natrętny ton,
ze snu budzi wielgachny Zygmunta dzwon.
Jest też przejście sekretne (psyt!) schodamido króla na Wawel (to... między nami).

Gratis konnemu jeszcze coś dołożę:
miejsce parkingowe, dla konia zboże.
Lokum to oddam gościom na cały rok.
Atrakcyjna cena, do uzgodnienia”.

Podpisano: Wawelski Smok.


______






I to właśnie ogłoszenie dotyczy Smoczej Jamy – jaskini, w której miał zamieszkiwać legendarny smok wawelski.

Jaskinię, można zwiedzać. Prowadzą do niej schody (135 stopni) w ceglanej wieży z dziedzińca Zamku Królewskiego na Wawelu. Wieża ta była niegdyś częścią systemu wodociągów. Z niej przechodzi się do jaskini. Na trasie zwiedzania są trzy komory, największa o długości 25 m i wysokości do 10 m. Długość korytarzy i sal udostępnionych zwiedzającym wynosi 81 metrów. Wyjście znajduje się poza obrębem murów w pobliżu Wisły.
Przy wyjściu znajduje się rzeźba smoka, który stoi na wielkim głazie, cały jest z metalu i zieje prawdziwym ogniem. Ten pomnik został postawiony w 1972 roku, autorem jest rzeźbiarz Bronisław Chromy.
Pierwszy raz do zwiedzania Smocza Jama była udostępniona w 1842 roku.


CIEKAWOSTKI:
Podobno w dawnych czasach (ok. XVII w.) przed jaskinią i w jej części mieściła się karczma.

Dla zwiedzających udostępniona jest tylko część systemu korytarzy. W 1974 roku odkryto ciąg prowadzący aż pod zabudowania katedry (ok. 170 m). Przebito wówczas tunel łączący te korytarze z jedną z głównych sal. Druga podziemna odnoga prowadzi w stronę rzeźby smoka i nazywa się Korytarz Pod Smoka.





Drzeworyt z Cosmographiae S. Munstera z 1550 r.
(mapka i drzeworyt z książki E. M. Firlet Smocza Jama na Wawelu - źródło link poniżej)

(Smocza Jama wnętrze jednej z sal - foto z Wikipedii, link poniżej)


O Smoczej Jamie można więcej dowiedzieć się:

Film ze spaceru po smoczej jamie: http://www.youtube.com/watch?v=jEfTx9ChvFg


 Rzeźba smoka jest umieszczona na wielkim głazie.
Wszystkie dzieci chętnie się wspinają, aby zobaczyć jak...
 ...smok zieje ogniem.
 Jaskinia jest oświetlona, ale są też bardzo ciemne zakamarki.




środa, 16 października 2013

O wawelskim smoku | Kornel Makuszyński, ilustracje Marian Walentynowicz


Opowieść o smoku wawelskim napisał Kornel Makuszyński w 1937 roku
i była to pierwsza książeczka - zeszyt komiksowy - z serii opisującej legendy polskie,
a zilustrowanej przez Mariana Walentynowicza.
Bajki można posłuchać:

SMOK WAWELSKI | Grzegorz Kasdepke, ilustracje Elżbieta Wasiuczyńska

 
 
Warto przeczytać, można też posłuchać – czyta Wojciech Mann.
Zabawnie napisana wersja legendy o tym, jak szewczyk pokonał podstępem smoka – zmorę króla Kraka i krakowian, z bardzo śmiesznymi dialogami.
 
POLECAM :)
 
„…Na górze, w zamku, mieszkał król Krak, a na dole, pod zamkiem, mieszkał smok.
– Pójdziesz sobie?! – próbował go czasami przepłoszyć król Krak, wychylając się z okna swojej komnaty.
– A kysz, smoczysko przebrzydłe!
Ale smok niewiele sobie z tego robił...”







O smoku wawelskim, królu Kraku i szewcu Skubie | Marian Orłoń

   



          Strach padł na Kraków i okolice. Nieszczęście zakołatało do niejednych drzwi, smutek zagościł w wielu domostwach. Oto w pieczarze pod Wawelskim Wzgórzem zamieszkał potwór straszny, ogniem i dymem ziejący, do ogromnego jaszczura podobny, smokiem zwany. Nigdy nienasycony, rykiem potężnym, od którego wawelska skała drżała i ludzkie serca truchlały, pokarmu się doma­gał. Ludzie, chcąc własne życie ratować, swój dobytek pod smoczą jamę podrzucali. Smok pożerał krowy i woły, owce i barany i jeszcze potężniejszym głosem o jedzenie wołał. Wkrótce mało mu było krów i wołów, owiec i baranów i ofiar z ludzi żądać zaczął.
        Dlatego strach padł wielkim cieniem na Kraków i jego mieszkańcy coraz częściej prośby do króla Kraka zanosili, by gród od potwora uwolnił. Przemyśliwał nad tym od dawna król Krak, radził się kapłanów i wróżbitów, nagrodę sowitą za zgładzenie smoka obiecywał, ale wszystko nadaremnie. Smok dalej siał trwogę i zbierał krwawe żniwo. Owszem, zjawiali się śmiałkowie, nagrodą skuszeni i sławy żądni, ale ich wy­prawy pod smoczą jamę kończyły się ucieczką, a niekiedy też śmierć tam spotykali. Nawet sam Krak zmierzył się trzykrotnie ze smokiem, ale i on musiał potworowi pola ustąpić. Zdawało się, że żadna ludzka siła bestii nie zmoże i gród wieczny haracz składać jej będzie. Jednakże pewnego dnia stanął przed obliczem króla Skuba, krakowski szewc. Pokłonił się kornie i powiedział:
        – Wybacz, królu, mą zuchwałość, ale chciałbym i ja walki ze smokiem spróbować, nie mieczem, a podstępem.
        Poruszył się Krak na tronie, uważnie się Skubie przyjrzał, choć go znał, bo szewc na dworze bywał – i spytał, cóż to za podstęp wymyślił.
        – Smok to bestia wielce żarłoczna wyjaśnił Skuba i tylko własna żarłoczność może go zgubić. Umyśliłem więc sobie, że skórę barana, albo wołu trzeba zdobyć, siarką i smołą ją napełnić, na powrót zaszyć, tak by żywe zwierzę przypominała, i pod smoczą jamę podrzucić. Smok się złakomi, barana albo wołu połknie, a wtedy żywy ogień zacznie mu trzewia palić.
        Zdumiała Kraka mądrość i przebiegłość szewca, pochwalił pomysł i polecił wnet do dzieła przystąpić.
        Zabrał się przeto Skuba do pracy. Postarał się o baranią skórę, siarką i smołą ją wypełnił i pod smoczą jamę zaniósł. Rankiem wygłodniały smok z jamy wypełzł, sma­kowitego barana ujrzał i rzuciwszy się na niego żarłocznie połknął.
        Niedługo jednak cieszył się sytością, bo oto ogień straszny począł mu wnętrzności trawić. Aby ten żar wewnętrzny ugasić, podczołgał się smok na brzeg Wisły i zachłannie zaczął pić wiślaną wodę. Pił i pęczniał coraz bardziej, ogromniał, aż wreszcie pękł z wielkim hukiem, uwalniając Kraków od strachu.
        Radość wielka zapanowała na wieść o tym zdarzeniu. Krak zaś ucztę wystawną z tej okazji wydał, mięsa i miodu nikomu nie żałował, a Skubę szewcem osobistym mianował.
        Do dziś po smoku pozostała tylko ta opowieść i Smocza Jama na Wawelskim Wzgórzu.




wtorek, 15 października 2013

SMOK WALENTY | hydro-bajka


(W ilustracji jest wykorzystany rysunek smoka, który zrobiłam - Dora)


Tam gdzie baśni świat zaklęty,
gdzie pustynie, strome góry,
mieszkał pewien smok Walenty,
co na obiad jadał chmury.
Był on wielki jak wieżowiec,
z nieba gwiazdy nosem strącał,
lecz nie lubił smaku owiec,
za to wodę pił bez końca!

Smok brzuszysko miał jak basen,
w którym ciągle deszczyk siąpił,
śnieg tam nawet prószył czasem
i dzwoniło czkawką z sopli.
O! I zamiast zionąć ogniem,
z pyska puszczał strugi wody.
Choć to było niewygodne,
w uszy kładł lód dla ochłody.

Był on z rodu prastarego
wodolubnych smoków chińskich,
chociaż mieszkał tak daleko,
to oczyszczał wodę wszystkim.

Dom miał skromny na odludziu,
bo unikał towarzystwa,
czasem tylko smętnie nucił:
„Oj, ty wodo! Wodo bystra!
Mam ja w brzuchu litrów tysiąc
i mieć mogę jeszcze więcej.
Miłość tobie pragnę przysiąc.
Daj mi luba mokre serce!”

A piosenkę niosło echo,
przez pustynię, strome góry;
poprzez pola, w świat – daleko,
nawet z wiatrem ponad chmury.

Tą krainą Chrzęścik władał –
król ten chciał, by było sucho.
„Koniec z wodą, smoku! Biada!
– krzyczał głośno – „Niech cię licho!
Zmykaj z mego kraju prędko.
Nie chcę wody ni kropelki”.
Lecz Walenty z miną smętną
na ucieczkę nie miał chęci.

Król rycerzy posłał swoich,
aby smoka wygonili.
Ci wrócili w mokrych zbrojach
(i nie trwało to pół chwili),
bo Walenty – wielki prysznic
sprawił śmiałkom na „dzień dobry”.
A nie mogło im się przyśnić,
że sto litrów zimnej wody
tryśnie z pyska jak ulewa
i zatopi okolicę,
zbroje lśniące pozalewa,
rdzą pokryje ich przyłbice.

„O, wy osły dardanelskie!”
– Chrzęścik zatrząsł się ze złości –
„Zróbcie coś z tym smoczym cielskiem!
Oszaleję tu z wściekłości!”

Lecz Walenty, jak to smoki,
w swym uporze trwał niezmiennie.
Nie dla niego nowe drogi –
wolał cicho siedzieć we mgle,
która dziurką jego nosa
(może lewą, może prawą?)
popłynęła niczym smocza
zupa mleczna. Za jej sprawą
biel spowiła drogi wszystkie
i pustynie, strome góry –
no i smoka, oczywiście,
a z nim razem: słońce, chmury.

Tak by siedział, aż do dzisiaj,
niewidoczny w gęstej mgiełce.
Król natomiast wciąż by krzyczał,
że on tego smoka nie chce!

„Oj, ty wodo! Wodo bystra!”
– mknie melodia ponad falą.
Już znalazła dobrą przystań,
tutaj wszyscy smoka chwalą.

Smok jest z nami, słowo daję,
bo gdy tylko kran odkręcisz,
w rurach zagra smoczy grajek –
wody szumem ucho pieści.
Pieśnią płynie litrów tysiąc
czystej wody (albo więcej),
o tym smoku, który przysiągł
wiernie kochać mokre serce.

***
Kiedy latem, w dzień upalny,
moczysz ciało dla ochłody,
to pamiętaj by oszczędzać
każdą kroplę czystej wody,
a Walenty w mig, w podzięce,
bardzo słodki pośle całus –
spadnie prosto w twoje ręce,
z tańcem deszczu pośród kałuż.















 

poniedziałek, 14 października 2013

SMOKI DORY (2) KASZTANOSMOKI

SMOKI JESIENI - z szyszek, kasztanów i liści można zrobić różne smoki
 





 
i do kompletu figurki rycerzy