czwartek, 3 października 2013

GOSPODARZ GILES Z HAM | J.R.R. Tolkien

W wakacje czytałam z mamą książkę pt. „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa”.
I tam było ciekawe opowiadanie o smoku o dziwnym imieniu Chrysophylax;
też o psie, który wytropił smoka i gospodarzu, który go pokonał.
A co musiał oddać smok za swoje uwolnienie i jak doszło do jego pojmania, tego można dowiedzieć się z książki.
 
 

 
FRAGMENT OPOWIADANIA:
 
W owych czasach smoki były już rzadkością na wyspie i od wielu lat nikt ich nie widział w królestwie Augustusa Bonifaciusa. Wprawdzie nie brakowało zdradliwych moczarów i bezludnych gór na zachodzie i północy, lecz szmat drogi dzielił je od ludzkich osiedli. Niegdyś na tych terenach gnieździły się liczne smoki takiego czy innego rodzaju, urządzające wyprawy w najdalsze okolice. W owych czasach Średnie Królestwo słynęło z odważnych rycerzy: wiele smoków zginęło z ich rąk lub wróciło do swoich leży z poważnym uszczerbkiem na zdrowiu, co skutecznie zniechęciło pozostałe gady do zapuszczania się w tamte strony.
Zachował się jednak zwyczaj podawania na królewski stół Smoczego Ogona podczas Bożego Narodzenia i co roku wybierano rycerza, który miał obowiązek udać się na łowy. (…)
Jeden smok był tym wszystkim głęboko poruszony. Nazywał się Chrysophylax Dives, pochodził bowiem ze starożytnego i cesarskiego rodu, a na dodatek był bardzo bogaty. Był sprytny, wścibski, chciwy, dobrze opancerzony, choć tchórzem podszyty. Brakowało mu odwagi, lecz ani trochę nie bał się much czy innych owadów wszelkiego pokroju i maści, a poza tym przymierał głodem.
Dlatego pewnego zimowego dnia, mniej więcej tydzień przed świętami, Chrysophylax rozpostarł skrzydła i wzbił się w przestworza…"
 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz